Dzisiaj mam termin porodu. Coraz bardziej jestem zmęczona, dzisiaj w nocy już myślałam, że się zaczęło, ale nic z tego. Malec siedzi i nie chce wyjść tylko mnie straszy, ja się tu szykuje do wyjazdu do szpitala, a tu nic. Nie mam siły już, chce żebym to miała już za sobą. Wczorajszy dzień praktycznie przespałam. Trudno mi przejść 300 m.
Uszyłam konio-osła, miał być ładny konik, ale nie wyszło, może innym razem. Konik z lnu i z filcu. Nie wiem jak takie coś mogło wyjść z moich rąk, no cóż....
Zabrałam się po Wiośnie za Lato, ale jakoś praca nie chce iść. Muliny kupiony i czekają, a mi się nie chce i nie chce. Może zrobiłam ze 100 xxx. Potrzebuje weny, która nie chce nadejść.
Nie bądź dla siebie taka sroga...to zrozumiałe że na nic nie masz ochoty i jesteś zmęczona...rozumiem Cię doskonale...
OdpowiedzUsuńŚpij, odpoczywaj ile się da, jak maluch przyjdzie na świat może nie być na to czasu ;)
Na pocieszenie napiszę, że moja pierworodna wyszła na świat (a raczej została wyciągnięta) w 12 dniu po terminie, więc spokojnie...Twój też w końcu wyjdzie ;)
Mam nadziej, bo mówiąc szczerze mam już dość i jeszcze przeprowadzka się szykuje do większego mieszkania.
Usuń