niedziela, 3 lipca 2016

XII Turniej Rycerski w Uniejowie - FOTORELACJA

1 lipca rozpoczął się dwudniowy Turniej Rycerski w Uniejowie na Zamku Arcybiskupów Gnieźnieńskich. Nie mogło nas tam zabraknąć, przecież turniej odbywa się w mojej rodzinnej miejscowości.
Dzień zapowiadał się upalny i parny, ale po południu chmury zawisły na niebie, burza krążyła dookoła, na szczęście nie zahaczyła o turniej, dopiero w nocy zaczęło padać, ale na drugi dzień wróciło piękne słońce.
Na początku przez palące słońce schowaliśmy się w cieniu. Babcia śmiało rozmieszcza Julka :). Już dawno nie miałam stroju na sobie, fajnie powrócić do ruchu rycerskiego.
Turniej uniejowski nie może odbyć się bez znakomitej czeskiej grupy sokolniczej "Vancos". Przemili ludzie, bardzo fajnie się z nimi dogaduje, gdy połowę słów mówią po czesku, a połowę po polsku. Dzięki ich uprzejmości mogłam wejść za "barierki" i podejść jak najbliżej ptaków. To jest tylko kilka ptaków, które hodują. Mają sokoły, puchacze, sowy, pustułki, sępy, kruki, puszczyki, orły, żyjące w różnych klimatach.
Co to by był za turniej bez możnych panów rycerzy. Walczyli oni pieszo, różnymi rodzajami broni, np. mieczami, buzdyganami, tasakami.Był turniej jeden na jednego - punktówki i walki bohurtowe, czyli 5 v 5 lub 3 v 3. Wygrywa ta drużyna, która położy przeciwników na ziemię, albo przechwyci dwie flagi.
 Rycerze w pełnym rynsztunku (ok. 25kg), mają na sobie kilka warstw ubrań (koszula, przyszywka, blacha, skóra oraz tunika herbowa). Nie jest to komfortowa sytuacja, jak jest 30 stopni w cieniu, a jeszcze muszą walczyć i biegać. 
Rycerz jest "poobklejany" swoim herbem, aby w walce był dobrze widoczny, dlatego herb znajdziemy na ubraniu, tarczy, giermek ubrany też był w barwy pana.
 Zwycięzca walki, tutaj był nim Wojtek, ma jeszcze jedno zadanie zmienić się z małym rycerzem wybranym z publiczności, który najgłośniej go dopingował.
 Chyba rycerz się go przestraszył i zaczął uciekać po całym polu turniejowym.
 Niestety mały wojownik, po kilku chwilach dorwał tchórzliwego woja i zadał śmiercionośny cios.
Dla pewności dobił jeszcze swego przeciwnika.
Czasami zdarza się, że rycerze doznają jakiegoś urazu, jak np. wybity bark, rozwalone palce czy złamany nos. Oni walczą na prawdę, to nie jest pokaz. Nawet zrodził się z tego dziedzina sportu - walki rycerskie. Ludzie ćwiczą kilka razy w tygodniu. Są też mistrzostwa świata, rozgrywane w różnych częściach Europy.
Tego było za wiele, tyle wujków i ciotek. Julek z tych emocji, musiał udać się na drzemkę. Nawet salwa armat mu nie przeszkodziła. Smacznie spał, ani nie drgnął, gdy wystrzeliwała armata, bombardaorganki czy hakownica.

 

Po wygłupach, Poszliśmy wszyscy na pokaz Tańca Dawnego "Dworzanie". Od tego zespołu zaczęła się moja przygoda z ruchem rycerskim. Od kilku lat prowadzi go moja mama. Zaczęło się gdy miałam 12 lat, był nas na początku z 30 osób, teraz z naszej grupy zostało kilkoro, zastąpiła nas nowa grupa. My jesteśmy "starsi dworzanie".
Julek przyglądał się i sam zaczął tańczyć, oczywiście po swojemu.
Potem przyszedł czas na pokazy konne "Xiążęca Drużyna". Odtwarzali oni XVII wiek, byli Polacy oraz Szwedzi.  Pokazy pełne precyzyjnych cięć, ale żaden rycerz nie doznał uszczerbku na zdrowiu, bo rycerze nie walczyli ze sobą, ale z drewnianym Saracenem, kapustą oraz  jajkiem i zdobywali obręcze. Pokazali jeszcze strzelanie do tarczy z łuku i broni palnej w pełnym galopie. 
 Tutaj, przy pomocy kopi  wojownik pokonuje Saracena, który obraca się i rycerz musi jechać z taką szybkością, aby nie zostać uderzony w plecy. Ta konstrukcja była wykorzystywana do treningu, miała na celu poprawienie sprawności, celności i szybkości.
 Tutaj prezentują się Szwedzi.
 Będzie dobrze posiekana kapusta na bigos.
 Teraz inny cel tym razem znacznie mniejszy, chyba wojowie mają ochotę na jajecznice.
 I ciach...
nie mogło być inaczej - perfekcyjne cięcie.

Później mogliśmy oglądać pokaz kadryla w wykonaniu amazonek "Virtute et Gratia". Piękne panie, suknie oraz konie. Świetny pokaz ujeżdżania i prezentacji, 
Może też było odkryć tajemnice czerpania papieru, wyrobu glinianych naczyń oraz zobaczyć na czym polega kiedyś praca snycerze, szewca i skryby.
Julkowi bardzo spodobał się garncarz, patrzył na jego pracę z 15 minut i nic do niego poza tym nie docierało.
A tu cała nasza rodzinka.

Gratulacje dla tych, którzy dotrwali do końca. To był mój najdłuższy post, najbardziej wyczerpujący. Mam nadzieję, że trochę przybliżyłam Wam te klimaty. Jak macie jakieś pytania, postaram się wyczerpująco odpowiedzieć.
Jak są jakieś błędy i literówki, to przepraszam, bo po  tych dwóch dniach jestem strasznie zmęczona.
**********************************************************************************************************************
Zapraszam do wzięcia udziału w: HAFCIARSKIE WYZNANIA
Dziękuje za odwiedziny i wszystkie komentarze. 

4 komentarze:

  1. Wielki podziw za te wszystkie stroje, atmosferę, tańce, walki. U mnie w mieście tez jest bractwo rycerskie, ja niestety nie należę, ale nie chce zapisywać się gdzieś gdzie nie mogłabym poświęcić duzo czasu

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj to był dzień! Ale naprawdę miło popatrzec i fajnie, że są takie osoby, którym się chce podtrzymywać tradycje, obyczaje, przekazywać to wszystko dalej ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za odwiedziny i za każdy komentarz.